Uzyskaj dostęp do tej i ponad 180000 książek od 9,99 zł miesięcznie
Wszystko, co mi się przydarzyło, było jak senny koszmar. Trafiłam w sam środek mafijnego piekła. Chwilowe poczucie bezpieczeństwa było dla mnie zgubne. Wierzyłam, że David mi pomoże, ale on mnie oszukał. Oboje kłamaliśmy Phixowi prosto w oczy. To nie mogło skończyć się dobrze. Zostaliśmy ukarani. Największą karą dla mnie jest powrót do rzeczywistości. Nie wiem, co robić, a muszę zmierzyć się z czymś, czego kompletnie nie rozumiem i nie znam. Myślałam, że jestem nikim. Myliłam się. Jestem Królową Koki i stoję przed największym wyzwaniem w życiu. Polują na mnie najgorsi tego świata. W tym mój mąż. Phix.
Znalazłam się w złym miejscu i czasie, a tam był ON... Mężczyzna, który mnie pokochał. I znienawidził.
Wciągający, odważny, namiętny i brutalny romans mafijny, który powinien znaleźć się na półce każdej fanki niegrzecznych książek. "Zły czas" to książka, która przyprawia o szybsze bicie serca. Emocji, jakie towarzyszą nam podczas czytania, nie można opisać słowami. Dla takiej powieści warto zarwać noc! Gorąco polecam.
Kinga Litkowiec, autorka, autorka serii Demony z Los Angeles
"Zły czas" to prawdziwa mieszanka wybuchowa! Namiętność przeplata się z niebezpieczeństwem, intryga zagęszcza się z każdą kolejną stroną, a zakończenie to prawdziwa bomba! K. N. Haner po raz kolejny zabiera czytelniczki w pikantną, zaskakującą przejażdżkę! Gorąco polecam!
Ewelina Nawara, My Fairy Book World by Ewelina Nawara
Podobało wam się złe miejsce? Jeśli tak, to Zły czas was od siebie uzależni! Najlepsza książka K.N. Haner. Historia Blaire i Phixa jest niczym narkotyk, czytając ją nie mogę przestać i chcę więcej i jeszcze więcej! Gorąco polecam!
Agata Sobczak, autorka Namiętnej nienawiści
Po "Złym miejscu" K.N. Haner zabiera nas w świat, gdzie pieniądze i układy stoją na pierwszym miejscu, a każdy krok musi być przemyślany, gdyż śmierć czeka na najmniejsze potknięcie. "Zły czas" to kontynuacja, jakiej nikt się nie spodziewał!
Emilia Zaręba - Po drugiej stronie okładki
po raz kolejny zaskakuje i szokuje! "Zły czas" to opowieść, która zostawiła mnie w emocjonalnym osłupieniu. Historia Blaire sprawiła, że po skończeniu jej zostałam z jednym wielkim znakiem zapytania i niedowierzaniem. Jeżeli szukasz mocnych wrażeń, to ta propozycja bez wątpienia jest dla Ciebie!
Paula - Girls Book Lovers
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 249
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 6 godz. 25 min
Lektor: Czyta: Daria Brudnias-Dudała
K. N. Haner
Zły czas
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci — żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.
Opieka redakcyjna: Ewelina Burska
Koordynator projektu: Marta Kordyl
HELION SA
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail: editio@editio.pl
WWW: http://editio.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://editio.pl/user/opinie/zlycza_ebook
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
ISBN: 978-83-283-7501-7
Copyright © Helion SA 2020
Tę część serii „Niebezpieczni mężczyźni” również dedykuję wszystkim moim zakręconym Czytelniczkom, które uwielbiają mafijne klimaty, a ich serca biją najmocniej, gdy bohater jest naprawdę niegrzeczny. Mam wrażenie, że z dnia na dzień ich „obsesja” na temat książkowych bohaterów jest coraz większa i uwielbiam je za to jeszcze bardziej. Dziewczyny, jesteście najlepsze!
Oraz Marcie Kordyl, bo uwierzyła we mnie i dała ogromną szansę na rozwój.
Najpierw otaczał mnie mrok, za chwilę oślepiające światło wypalało mi skórę. Spadałam, z przerażeniem odliczając w myślach czas, kiedy się o coś rozbiję, ale nigdy nie dotarłam do dna. Choć wydawać by się mogło, że wszystko, co się stało, było dnem piekła, to nie była prawda. To był zaledwie przedsionek. Najgorsze było to, że nie miałam możliwości powrotu. Musiałam przejść przez drzwi, zmierzyć się z nową rzeczywistością i choć totalnie nie byłam na to gotowa, nie mogłam się wycofać.
Krok w tył oznaczał śmierć.
Krok w przód niósł jedną wielką niewiadomą, której bałam się tak bardzo jak niczego wcześniej.
Przerażał mnie fakt, że zadarłam z człowiekiem w masce.
Zdawałam sobie sprawę, że to, co zrobił, było tylko jednym z elementów jego zemsty. On nawet porządnie mnie nie ukarał. Zasiał we mnie strach. Widok jego twarzy i oczu w momencie, gdy zdjął maskę, prześladował mnie w każdej sekundzie. Jego błękitne, zimne spojrzenie było moim przekleństwem. Nie mogłam wymazać tego obrazu z głowy i choć bardzo chciałam o wszystkim zapomnieć, wiedziałam, że to nigdy nie nastąpi. Miałam raptem kilka chwil na wymyślenie strategii. Ból nie pomagał w koncentracji. Jedynym sensownym wyjściem wydawało mi się udawanie amnezji. Musiałam wmówić sobie i innym, że niczego nie pamiętam, że nie wiem, co się ze mną działo. Nie miałam pewności, czy to dobry plan. Chwilowo powinien mnie chronić przed setkami pytań, jakie będą mi zadawać. Teraz musiałam skupić się na tym, by dojść do siebie. To dawało mi kolejne dni na zastanowienie się, co dalej. Nie łudziłam się, że ojciec mi pomoże. Nie liczyłam nawet na ochronę. Musiałam być sprytna, cwana i wyrachowana. W końcu byłam Królową Koki, choć nikt nie wiedział, że ja wiem. To mogło być moją kartą przetargową, ale asa w rękawie wyciąga się w najtrudniejszym momencie rozgrywki. A na to musiałam jeszcze chwilę poczekać.
Mam na imię Blaire.
Jestem Królową Koki.
Zostałam żoną Phixa.
Wspólnie moglibyśmy stworzyć imperium, ale nasze życie to nie jest sielanka.
To wojna, a ja właśnie oddałam pierwszy strzał.
Wróciłam do żywych.
Leżałam na wznak i wpatrywałam się w sufit, gdy pielęgniarka wiozła mnie na tomografię. Ręce miałam złożone na brzuchu. Starałam się oddychać równo i nie panikować. Wokół mnie jednak tyle się działo, że trudno mi było zachować spokój. Jeszcze parę godzin temu nikt nie wiedział, że żyję, a teraz cały szpital został postawiony na nogi. Było tu mnóstwo policjantów, ale lekarz zabronił komukolwiek poza personelem ze mną rozmawiać. Zdawałam sobie sprawę, że gdy informacja o tym, że się odnalazłam, wycieknie do mediów, rozpęta się piekło, na które nie byłam gotowa.
Co się stało? Nie byłam do końca pewna. Pracownik wysypiska znalazł mnie między kontenerami. Leżałam tam naga i byłam pod wpływem środków odurzających. Nie mogłam pojąć, że to zdarzyło się naprawdę. Zostałam wyrzucona jak śmieć. Jak worek odpadów. Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć. Nadal kołowało mi się w głowie, dopiero po płukaniu żołądka poczułam się odrobinę lepiej i świadomość zaczęła powoli wracać.
Po badaniu przewieziono mnie do kolejnej sali, gdzie na chwilę zostałam sama. Raz zajrzała do mnie jedna z pielęgniarek i podała coś w kroplówce. Jakiś lek nasenny albo uspokajający, bo dosłownie po kilku sekundach zaczęłam odpływać. Dzięki niemu choć na chwilę mogłam zasnąć i odpocząć, ale gdy się obudziłam byłam tak oszołomiona, że nie słyszałam własnych myśli. W głowie mi huczało, pod czaszką pulsował mózg i wydawało mi się, że zaraz wybuchnie. Oddychałam coraz szybciej, bo miałam wrażenie, że nie mogę złapać tchu. Czułam ogromny strach, mój puls szalał, a serce waliło w piersi. Przyszedł do mnie lekarz, podłączył kolejną kroplówkę i znowu zaczęłam odpływać. Nim zasnęłam, dostrzegłam przez szybę, że w pokoju obok czeka policja. Funkcjonariusze chcieli mnie przesłuchać, ale ja doskonale wiedziałam, że nie mogę im niczego powiedzieć. Po pierwsze, sama nie do końca byłam pewna, co się wydarzyło. Nie pamiętałam ostatnich kilkunastu godzin z mojego życia, a tak naprawdę po prostu nie chciałam pamiętać czegokolwiek. Dopadła mnie świadomość, że wróciłam do rzeczywistości, której tak nienawidziłam, która mnie przerażała. Po drugie, musiałam chronić siebie, bo czułam, że nadal coś mi zagraża. Tak silnego lęku nie miałam w sobie nigdy wcześniej. W dodatku podświadomość podsuwała mi różne możliwe scenariusze, z których każdy następny był gorszy od poprzedniego.
Mój pierwszy poranek „nowego życia” nie należał do najlepszych. Spodziewałam się odwiedzin ojca, ale ten się nie pojawił, nikogo też do mnie nie przysłał. Zachodziłam w głowę, dlaczego. Miałam złe przeczucia. Może dla niego już nie istniałam? Może mój powrót był dla niego problemem? To wszystko jeszcze bardziej mnie przerażało.
Dopiero następnego dnia wpuścili do mnie dwóch policjantów i zaczęły się pytania, na które nie umiałam i nie chciałam odpowiadać.
— Więc nic pani nie pamięta? — detektyw drążył dalej.
Nie miałam już siły z nim rozmawiać. Drugi policjant poszedł po kawę i został ze mną ten milszy, mniej zirytowany. Byłam wdzięczna, że nie naciskał. I chyba naprawdę wierzył, że mam amnezję.
— Niestety nie — odpowiedziałam cicho.
— Zostawię pani moją wizytówkę. Proszę dzwonić o każdej porze dnia i nocy, jeśli cokolwiek sobie pani przypomni — dodał i podał mi kartonik z numerem telefonu.
— Dobrze — bąknęłam i zauważyłam, że nagle ktoś pojawił się w progu mojej sali. Zerknęłam na mężczyznę, który tam stał. To był Liam.
Zaskoczył mnie jego widok; był on jednym z doradców mojego ojca. Nie znałam go za dobrze. Widywaliśmy się jedynie na naradach zarządu i niektórych spotkaniach. Ojciec bardzo mu ufał, choć Liam był jednym z jego najmłodszych pracowników. Był ode mnie pewnie z dziesięć, może piętnaście lat starszy. Od zawsze widywałam go w takim biznesowym wydaniu. Garnitur, idealnie ułożone kasztanowe włosy, wypielęgnowane dłonie i ładny, lecz nieszczery uśmiech, który był dla mnie sygnałem, że nie powinnam mu ufać. W ogóle.
— Proszę odpoczywać — dodał policjant i wyszedł.
Mój wzrok utkwił w twarzy Liama, który wpatrywał się we mnie bez słowa.
— Komitet powitalny? — odezwałam się pierwsza i podsunęłam się wyżej na łóżku.
Żołądek momentalnie zacisnął mi się z nerwów.
— Dopiero dziś nas powiadomili — odpowiedział i wszedł do środka. — Godzinę temu dostałem telefon — dodał wkurwiony.
— I dostałeś zawału? Jesteś blady, jakbyś zobaczył ducha — rzuciłam uszczypliwie.
— Czuję się tak, jakbym go widział — Liam zamknął za sobą drzwi. — Gdzieś ty była, Blaire?! — warknął na mnie.
Uniosłam brew z niedowierzania.
Mój ojciec wysłał do mnie swojego człowieka, by na mnie krzyczał? Sam nie mógł tu przyjechać? Nie chciał mnie widzieć? Jaką miał wymówkę?
— Na wakacjach — wywróciłam oczami.
— Blaire, to nie jest śmiesz…
— Daj spokój — przerwałam mu. — Niczego nie pamiętam, byłam odurzona — wyjaśniłam.
— Policja nic nie chce mi powiedzieć.
— Nie jesteś z rodziny — posłałam mu wredny uśmiech. — Dlaczego mój ojciec tu nie przyjechał? — zapytałam.
— Ma swoje sprawy — Liam mnie zbył i podszedł bliżej. — Co się stało, Blaire? — dopytał.
— Nie wiem, Liam! — spojrzałam mu w oczy. — Najpewniej zostałam porwana, ale niczego nie pamiętam. Nie wiem, co się ze mną działo — dodałam już spokojniej.
— Nie było cię ponad trzy miesiące. Trudno uwierzyć, że ktoś cię porwał. Oboje doskonale wiemy, że bardziej prawdopodobne jest to, że po prostu uciekłaś — stwierdził, mierząc mnie uważnie spojrzeniem.
Zamilkłam i odwróciłam wzrok w stronę okna. Co miałam mu powiedzieć? Jego teza miała sens, bo przecież milion razy chciałam uciec, ale prawda o mojej nieobecności była zupełnie inna. Milczałam dalej, bo liczyłam, że Liam odpuści i sobie pójdzie, że da mi jeszcze nieco spokoju. On niestety nie dał za wygraną i usiadł na krześle koło mojego łóżka. Minęła chwila, nim odważyłam się na niego spojrzeć.
— Czego chcesz? — zapytałam wprost.
— Czego chcę? — powtórzył za mną. — Chcę prawdy, Blaire.
— Prawda jest taka, że niczego nie pamiętam!
— Nie denerwuj się tak. Mam dla ciebie ważne dokumenty, musisz je przejrzeć — dodał i nagle podał mi teczkę z logo firmy ojca. Trzymałam ją w rękach, ale nie miałam odwagi otworzyć. Odnalazłam się po trzech miesiącach, a oni już wysyłali mnie do „pracy”? To jedyne, co przyszło mi do głowy. Że w tej teczce było nazwisko kolejnego człowieka, którego musiałam „przekonać” do współpracy z ojcem.
— Zapoznam się z nimi później, gdy porozmawiam z ojcem. Gdzie on jest? Nie raczy mnie odwiedzić? — dodałam cicho.
Sama nie byłam pewna, czy chcę go widzieć. Co on sobie o tym wszystkim myślał? Uważał, że uciekłam? Że zaginęłam? A może to on stał za tym wszystkim? Tego obawiałam się najbardziej. Te wszystkie niewiadome robiły mi w głowie jeszcze większy mętlik.
— Mówiłem, że nie może przyjechać — odpowiedział Liam. — Zapoznaj się z dokumentami, teraz — dodał rozkazującym tonem.
— Jestem zmęczona — wyjaśniłam mu ostro. — I chcę zostać sama — dodałam.
— Przenoszą cię dziś do prywatnej kliniki. Za godzinę masz transport — oznajmił i wstał.
Spojrzałam na niego wściekła.
Znowu nie mogłam o sobie decydować.
— Po co? Tu dobrze się mną zajmują!
— I nie chcą mi nic powiedzieć. Twój ojciec kazał mi się wszystkim zająć, więc to robię — odpowiedział zirytowany.
— Po co w ogóle zawraca sobie głowę, skoro nie może mnie odwiedzić? A może nie chce? — zapytałam.
Nie było mi przykro, że ma mnie gdzieś. To nie było nic nowego. Po prostu mnie dziwiło, że nie chce dowiedzieć się prawdy bezpośrednio ode mnie.
— Robię, co muszę, nie utrudniaj mi tego — Liam wstał i nagle zabrał mi teczkę. — Przyjadę do ciebie wieczorem, gdy będziesz w klinice, to porozmawiamy. „Spróbuj” sobie cokolwiek przypomnieć — rzucił wymownie.
Ewidentnie nie wierzył w moją amnezję.
— Chcę zostać sama — powtórzyłam i odwróciłam wzrok.
— Trzy miesiące nieobecności narobiły ci sporo zaległości — powiedział poważnie.
— To groźba? — głos mi zadrżał.
— Nie, po prostu mówię, że masz dużo do nadrobienia, więc jeśli nic ci nie dolega, a lekarz w klinice da zielone światło, to wrócisz do pracy w trybie natychmiastowym — oznajmił, a ja przełknęłam ślinę.
Nic więcej nie powiedziałam, a on wyszedł. W głowie miałam jedynie te chwile sprzed „porwania”, gdy musiałam wypełniać swoje obowiązki. Przypomniało mi się, co czułam, jadąc limuzyną na bankiet, gdzie miałam spotkać się z obleśnym starym biznesmenem. To były te zaległości? To miała być teraz moja rzeczywistość? Czego ja się spodziewałam? Że ojciec rozpłacze się ze szczęścia na mój widok, weźmie mnie w ramiona i powie, że prawie umarł ze smutku, gdy mnie nie było? Zamknęłam oczy i skuliłam się, a następnie zasłoniłam usta dłonią, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Inaczej zaczęłabym wyć z rozpaczy. Zrobiło mi się przeraźliwie zimno, więc nasunęłam na siebie kołdrę i schowałam się przed całym światem. Leżałam tak do chwili, w której przyszedł do mnie lekarz i poinformował, że czeka na mnie transport do prywatnej kliniki.
Doskonale znałam klinikę, do której mnie przewieziono. Mój ojciec był jej udziałowcem, znał większość lekarzy i oboje mieliśmy wykupiony tam pakiet medyczny. Leczyły się w niej największe gwiazdy z Los Angeles, a to oznaczało, że będę miała tam spokój. Za drzwiami nie czekała na mnie policja, a pielęgniarki nie szeptały po kątach na mój temat. Dostałam dawkę leków uspokajających i przespałam cały dzień. Chciałam tylko spać, bo jawa była dla mnie zbyt trudna. Gdy ktokolwiek do mnie przychodził, bałam się, że to Liam albo ktoś od mojego ojca. On sam miał to wszystko gdzieś, bo nadal mnie nie odwiedził.
Przebudziłam się wieczorem, tuż przed obchodem. Skorzystałam z prywatnej łazienki i wróciłam do łóżka, a po chwili do mojej sali wszedł lekarz i pielęgniarka. Kobieta pobrała mi krew i oddaliła się, a ja zostałam sam na sam z mężczyzną, którego widziałam ostatniego dnia mojego starego życia. To właśnie ten lekarz przyjechał do mojego domu, by podać mi witaminową kroplówkę.
— Mam już wszystkie wyniki badań ze szpitala — poinformował mnie, więc na niego spojrzałam. — Ogólnie nic ci nie dolega. Wypłukaliśmy z twojego organizmu narkotyk, którym byłaś odurzona. Fizycznie też jest dobrze. Nie zostałaś pobita, nie masz urazów ani siniaków. Wyniki krwi się normują, serce też w porządku.
— To dobrze — powiedziałam cicho pod nosem.
— Powiedz mi tylko, dlaczego nie zgodziłaś się na badanie ginekologiczne — zapytał, zapisując coś w mojej karcie.
Zamilkłam na chwilę, bo nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
Dlaczego nie chciałam, by wiedzieli, że zanim ktoś znalazł mnie na wysypisku, odbyłam stosunek? A może dwa? Nie byłam pewna, bo te ostatnie godziny były dla mnie niespójne. Miałam przebłyski tego, co się działo, ale co było jawą, a co omamami, nie potrafiłam rozróżnić.
— Nie wiem, byłam w szoku — odpowiedziałam cicho.
— A teraz się zgodzisz? Warto sprawdzić, czy nie zostałaś zgwałcona — jego szczerość mnie zaskoczyła, ale nie miałam zamiaru zgadzać się na badanie.
Mój ojciec chciał się tego dowiedzieć? Jeśli tak, to nienawidziłam go coraz bardziej. Nigdy nie przejmował się tym, czy ktoś zrobił mi krzywdę. Wysyłał mnie na pożarcie i nie obchodziło go, co się działo. To klient miał być zadowolony, ja się nie liczyłam.
— Nie, nie zgadzam się na to badanie — odpowiedziałam szybko i stanowczo.
To nie podlegało dyskusji.
— Jeśli zmienisz zdanie, to…
— Nie zmienię — przerwałam mu. — Kiedy mnie stąd wypiszecie? — zapytałam na koniec.
— Wyniki badań krwi muszą wyjść dobrze, wtedy dostaniesz wypis. Rano powinienem wszystko wiedzieć.
— Okej — westchnęłam.
— Jeszcze jedno… — dodał mężczyzna. — Mamy tu wielu specjalistów, w tym psychologów. Jeśli chciałabyś z kimś porozmawiać, to po prostu mi o tym powiedz. Dobrze? — zapytał, a ja spojrzałam na lekarza i kiwnęłam głową.
Nie wyobrażałam sobie, by z kimkolwiek o tym rozmawiać. Na razie ciągle byłam w pewnego rodzaju szoku. Miałam wrażenie, że to wszystko sen i że za chwilę obudzę się w łóżku Phixa, który będzie leżał obok mnie. Że nadal będę kłamała mu prosto w oczy, ale prawda nigdy nie wyjdzie na jaw, a mi jakimś cudem uda się przetrwać.
— Gdybyś czegoś potrzebowała, daj znać. Będę u siebie w gabinecie — lekarz dodał na koniec i wyszedł.
Westchnęłam głośno i wsunęłam się cała pod kołdrę. Chciałam zniknąć. W mojej głowie panował taki chaos, że nie potrafiłam poskładać do kupy ani jednego faktu. Gdy zamykałam oczy, widziałam tylko jeden obraz. Twarz Phixa. Mogłam myśleć o wszystkim innym, ale ten widok mnie prześladował. W dodatku to, co powiedział mi Liam, nie dawało mi spokoju. Jak miałam tak od razu przejść na porządku dziennym do dawnych „obowiązków”? Co musiałoby się stać, bym nie musiała tego robić? Jak miałam się z tego wywinąć? Na razie byłam zbyt przerażona, by racjonalnie myśleć. Udawałam amnezję, ale to nie rozwiązywało wszystkich problemów. Mogłam liczyć na jakiś pieprzony cud, ale takie rzeczy się przecież nie zdarzały.
Następnego dnia rano dostałam wypis z kliniki. Fizycznie nic mi nie dolegało, wyniki miałam dobre i czułam się lepiej. Środki uspokajające pozwoliły mi się wyciszyć. Chwilami odpływałam do swojego świata, w którym nikt nie chciał mnie skrzywdzić. Siedząc na tylnym siedzeniu auta Liama, zerkałam na niego co i rusz. Zastanawiałam się, jakie będzie miał dla mnie rewelacje.
— Przed twoim domem jest pełno dziennikarzy i paparazzi. Media już wiedzą, że zostałaś odnaleziona. Ktoś z pracowników wysypiska się wygadał — poinformował mnie.
— Więc gdzie jedziemy? — zapytałam.
— Do hotelu, na razie musimy cię schować przed tymi hienami. Policja już wszczęła śledztwo, ale bez twoich zeznań niewiele mogą zrobić.
— Ale co ja mam im powiedzieć, skoro niczego nie pamiętam?! — burknęłam na niego.
— Nie denerwuj się, Blaire. Wszyscy liczą, że sobie coś przypomnisz.
— Wszyscy to znaczy kto? Mój ojciec? — zadrwiłam, a Liam zamilkł. — Dlaczego mnie nie odwiedził? — zapytałam po raz kolejny, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
W ciszy dojechaliśmy do hotelu, gdzie na podziemnym parkingu czekała na mnie ochrona. Na widok dziesięciu mężczyzn w identycznych garniturach przełknęłam ślinę. Mimowolnie szukałam w tłumie twarzy Davida. Dlaczego o nim myślałam? Przecież mnie oszukał i wykorzystał.
— Od teraz masz ochronę przez całą dobę. Twój apartament został sprawdzony i zabezpieczony. Tylko w sypialni będziesz sama, ale uprzedzam, że tam też są kamery — Liam miał dla mnie kolejną dawkę informacji.
— Słucham? Kamery w sypialni? W łazience i garderobie też?! — oburzyłam się, a Liam spojrzał na mnie beznamiętnie.
— Wszędzie są kamery, ale tylko my mamy do nich dostęp.
— My to znaczy kto? Ty i setka ludzi ojca? Informatycy i ochrona?!
— To konieczność…
— Na którą się nie zgadzam. Jak mam korzystać z toalety, gdy będziecie mnie nagrywać?! To obrzydliwe! — wbiłam w Liama wściekłe spojrzenie.
— Mniej obrzydliwe niż wszystko, co do tej pory musiałaś robić — rzucił ostro ze złością w oczach, a mnie aż zatkało. Liam zauważył moją reakcję i dodał: — Nikt nie będzie siedział i oglądał nagrania dla rozrywki. To dla bezpieczeństwa. Tylko czworo ludzi będzie oglądać je na żywo, będą zmieniać się co sześć godzin.
— Tylko czworo i ty. To już jest was pięciu — wydusiłam z siebie.
— Radziłaś sobie z takimi konfiguracjami. Nie przesadzaj — stwierdził złośliwie.
— Boże, jesteś obrzydliwy — prawie załkałam, a on się roześmiał.
— Musisz być twarda, Blaire. Czeka cię coś, na co zapewne nie jesteś gotowa — stwierdził nagle.
Coś, na co nie jestem gotowa? No jasne, każdy kolejny klient ojca to dla mnie koszmarne obowiązki, na które nikt nie jest gotowy. Nigdy nie wiedziałam, czego się spodziewać.
— Czy mogłabym choć na pięć minut zostać sama? — poprosiłam, a Liam zatrzymał się w pół kroku.
— Dotrzemy do apartamentu, chłopaki jeszcze raz wszystko sprawdzą i jak będzie bezpiecznie, to na chwilę wyłączę kamery. Będziesz mogła się wykąpać czy co tam chcesz — odpowiedział.
Dołączyliśmy do mężczyzn, którzy na nas czekali. Nie znałam żadnego z nich i nie byłam pewna, czy to nowi pracownicy, czy po prostu wcześniej nie zwracałam na nich uwagi. Trzech poszło przodem, potem ja i Liam, a reszta za nami. Weszliśmy do specjalnej prywatnej windy i po kilku chwilach dotarliśmy do apartamentu, który mężczyźni od razu zaczęli sprawdzać. Ja czekałam z Liamem; nie odzywałam się.
— Wszystko sprawdzone, szefie — poinformował Liama jeden z ochroniarzy.
Ten skinął głową i pokazał, że możemy przejść dalej. Ruszył, a ja za nim prosto do sypialni, gdzie zostaliśmy sami.
— Szefie? Zostałeś szefem ochrony? — zapytałam zdziwiona.
— Tak, chwilowo.
— Cóż za awans — zadrwiłam. — Z doradcy mojego ojca spadłeś do roli ochroniarza.
— Mam na głowie twoje zdrowie i życie, a to bardziej odpowiedzialna rola niż liczenie w tabelkach — burknął na mnie.
— Masz mnie chronić? — zaśmiałam się żałośnie.
— Tak.
— Na polecenie mojego ojca? — znowu o nim wspomniałam.
— Tak.
— Świetnie — odpowiedziałam z ironią i dostrzegłam, że miejsce, gdzie na ścianie naprzeciwko łóżka powinien wisieć telewizor, jest puste. — Dlaczego zabraliście mi telewizor?!
— To też dla twojego dobra. Media aż huczą, a ty nie powinnaś się denerwować.
— No tak, te twoje tajemnice wcale mnie nie denerwują.
— Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie — Liam westchnął zirytowany. — Musisz stanąć na nogi, dojść do siebie.
— Mam uwierzyć, że będziesz o mnie dbał?
— A nie dbam? Dzieje ci się krzywda? — podszedł do mnie nagle.
Zbliżył się tak bardzo, że aż zrobiłam krok w tył.
— Dbasz o swoją własną dupę i robisz to, co każe ci mój ojciec — stwierdziłam i podeszłam do okna, ale Liam nagle chwycił mnie za rękę i odciągnął. — Zostaw mnie! — warknęłam.
— Nie podchodź tak blisko okien! — wrzasnął na mnie. — Obowiązują cię zasady bezpieczeństwa. Musisz się z nimi zapoznać i się do nich stosować.
— Nie mogę nawet wyjrzeć przez okno?! — pisnęłam z niedowierzaniem.
— Nie wiemy, gdzie byłaś i co się z tobą działo. Możliwe, że zostałaś porwana, ale nie wiadomo przez kogo.
— I co? Uważasz, że coś mi grozi? — przełknęłam ślinę.
— Nie wiem, Blaire. Za dużo tu niewiadomych, a ty nadal uparcie twierdzisz, że nic nie pamiętasz. To nam nie ułatwia. I nie licz na policję. Oni ci nie pomogą — powiedział poważnie, ale o tym akurat wiedziałam.
Mój ojciec był zwykłym przestępcą sprzedającym narkotyki i broń. Bałam się dopuścić do siebie tę myśl, że był gangsterem, ale najwidoczniej był bardziej wpływowy, niż mi się wydawało. Ja stałam się elementem w układance, którą próbowałam ułożyć z opaską na oczach. Nic tu do siebie nie pasowało. Błądziłam jak dziecko we mgle.
— Na nikogo nie liczę — wyszeptałam pod nosem.
— Musisz być silna — powiedział Liam. To jego psychologiczne pierdolenie bardzo mnie irytowało.
Odwróciłam się, by na niego nie patrzeć.
— Chcę zostać sama. Wyłącz kamery — poprosiłam drżącym głosem.
Zapadła chwilowa cisza. Nagle poczułam dłoń Liama na ramieniu.
Ani drgnęłam.
Po prostu nie miałam na to siły.
— Wrócę do ciebie za godzinę. Odpocznij — powiedział jedynie i ścisnął moje ramię pocieszająco i delikatnie.
— Dobrze — odpowiedziałam i od razu poszłam do łazienki.
Marzyłam o kąpieli z ogromną ilością piany. Chciałam zanurzyć się w jej kłębach i odprężyć. Nie myśleć o tym wszystkim choć przez kilka minut. Niestety. Widok wanny skojarzył mi się z Phixem, cały czas miałam go przed oczami. Wręcz odnosiłam wrażenie, że czuję zapach jego perfum, który znałam na pamięć. Skuliłam się, zasłaniając głowę dłońmi. Musiałam dać upust emocjom. Rozpłakałam się, ale to nie pomogło. Nie poczułam ulgi. To nie sprawiło, że przestałam się bać. Choć sama nie wiedziałam, czego dokładnie powinnam najbardziej się obawiać. Ojca, Phixa, kogoś innego czy może samej siebie?
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno wprost na wielkie łóżko. Ciepła pieszczota sprawiła, że niespodziewanie się uśmiechnęłam. Otworzyłam oczy, przysłoniłam je dłonią i usiadłam. Widok Los Angeles skąpanego w porannym słońcu sprawił, że poczułam się dobrze. Poprzedni wieczór spędziłam sama. Po kąpieli przyniesiono mi posiłek i już nikt do mnie nie przyszedł.
Siedziałam chwilę i napawałam się spokojem, który mi towarzyszył. To dziwne i prawie zapomniane przeze mnie uczucie uświadomiło mi, że właśnie tego potrzebowałam. Spokoju. Nie miałam pojęcia, jak sobie go zapewnić, ale wiedziałam jedno: muszę porozmawiać z ojcem. Taki miałam zamiar. Zaraz po śniadaniu wyszłam ze swojej sypialni. Ubrana w czarną sukienkę od Toma Forda, którą znalazłam w garderobie, i piękne złote sandałki próbowałam dodać sobie pewności siebie. Kiedyś ubrania były moją zbroją, maską, za którą się kryłam, ale dziś wiedziałam, że to były tylko złudzenia.
Ochroniarze zdębieli na mój widok. Nie widziałam wśród nich Liama i pomyślałam, że to dobrze, bo na pewno znowu miałby setki wymówek, by nie puścić mnie naspotkanie z ojcem.
— Który z was zawiezie mnie do Calabasas? — zapytałam wprost.
To tam mieścił się dom mojego ojca.
Była niedziela, a w te dni mój ojciec nigdy nie pracował. Relaksował się w swojej wielkiej willi i nigdzie nie wychodził. Miał taki zwyczaj od zawsze, dlatego liczyłam, że uda mi się go zastać.
— Mowę wam odjęło? — skrzywiłam się. — Za pięć minut tu wrócę, a wy zdecydujcie, który mnie zawiezie, albo zwolnię was wszystkich — dodałam i wróciłam do sypialni.
Dałam im chwilę, ale przez drzwi nie słyszałam, o czym dokładnie mówili.
Ochrona od zawsze miała ze mną problemy, bo buntowałam się i robiłam im na złość. Jako nastolatka wiele razy próbowałam ich wykiwać. Wtedy mnie to bawiło. Tym razem również byłam w takim dziwnym, złośliwym nastroju. Wróciłam do salonu i skrzyżowałam dłonie na piersi. Spojrzałam na mężczyzn i powiedziałam.
— Poproszę kluczyki — wyciągnęłam przed siebie dłoń.
— Liam przecież pani mówił, że…
— Ale Liama tutaj nie ma, a ja chcę spotkać się z ojcem — przerwałam mężczyźnie, który wyglądał bardzo groźnie.
Był wysoki, potężny i miał ogoloną głowę, ale na mnie to nie robiło wrażenia. Z doświadczenia wiedziałam, że najwięksi skurwiele nigdy na nich nie wyglądali. Byli elegancko ubrani, uśmiechali się fałszywie i udawali przyjaznych, a potem pokazywali prawdziwą twarz.
— Dobrze, ja panią zawiozę — nagle odezwał się drugi mężczyzna.
Jeden z tych, którzy stali pod drzwiami. Ten był wysoki, ale dość szczupły, no i miał blond włosy.
— Świetnie, jestem gotowa — poszłam w stronę windy.
— To nie jest dobry pomysł — ruszył za mną łysy.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
— Nie interesuje mnie twoje zdanie. Jedziemy? — pośpieszyłam tego, który zdecydował się mnie zawieźć.
— Tak — facet kiwną głową i wymieniając się spojrzeniami z łysolem, dołączył do mnie.
Nikt już nic nie mówił, więc weszłam do windy i wzięłam głęboki oddech. Byłam względnie spokojna do momentu, gdy wjechaliśmy do Calabasas. Widok willi za miliony dolarów i wspomnienia dały o sobie znać. Bardzo często to właśnie tutaj odbywały się bankiety, na których bywałam na polecenie ojca. Fasady domów kryły w sobie obrazy, o których chciałam zapomnieć. W momencie gdy wjechaliśmy na podjazd, mój żołądek zacisnął się z nerwów. „Ja pierdolę, to jest trudniejsze niż myślałam”.
Wielki dom mojego ojca był bardzo nowoczesny i piękny. Naturalne materiały, prosta forma i sporo wkomponowanej w otoczenie zieleni. W środku byłam może raptem kilka razy, i to tylko na chwilę. Nigdy nie nocowałam. Ojciec zamieszkał tu dwa lata temu i stworzył swój azyl, odgrodzony od świata wysokim na trzy metry murem. Wydawało mi się, że wracając tutaj, choć na chwilę zapominał, w jakim świecie żył, dlatego nie wpuszczał tu obcych dla siebie ludzi. Dlatego ja bywałam tu tak rzadko. Prawie nigdy.
Wysiadłam z auta i od razu ruszyłam do drzwi. Gdybym zaczęła się zastanawiać, zabrakłoby mi odwagi. Już byłam na schodach, gdy nagle usłyszałam za plecami głos Liama. Ochrona musiała mu donieść, że tu jestem. Przewróciłam oczami, ale nie miałam zamiaru na niego czekać. Weszłam do środka. Mężczyzna dogonił mnie szybko i zatrzymał na schodach prowadzących na piętro.
— Co ty wyprawiasz?! — warknął na mnie wściekły.
— Przyjechałam porozmawiać z ojcem — odpowiedziałam beznamiętnie.
— To nie jest dobry moment — powtórzył to już któryś raz, ale tym razem nie miałam zamiaru go słuchać. Nie teraz, gdy w końcu miałam szansę wymusić na ojcu rozmowę w cztery oczy.
— Nie obchodzi mnie to, chcę się z nim zobaczyć i już! — popchnęłam Liama, który próbował zagrodzić mi drogę.
— Blaire, to nie jest dobry pomysł! — ruszył za mną, ale zgromiłam go wzrokiem.
— Mam dość jakichś bajek, że nie ma dla mnie czasu, że to nie jest dobry moment. Wiem, że może się nie martwił, że miał gdzieś, że zaginęłam i było mu to na rękę, ale muszę z nim porozmawiać!
— Nigdy go nie obchodziłaś — wyznał nagle Liam.
Te brutalne słowa wcale mnie nie zaskoczyły.
Wiedziałam o tym od dawna.
— Chcę z nim porozmawiać — powtórzyłam stanowczo i ruszyłam prosto pod drzwi jego sypialni. — Jest tam, prawda? Ukrywa się, by ze mną nie gadać? — zapytałam, nim chwyciłam za klamkę.
Liam wpatrywał się we mnie surowo.
— Jak sobie chcesz — machnął ręką i podszedł.
— Tak, tego chcę — zmrużyłam oczy i weszłam do środka.
Pierwszy raz w życiu byłam w sypialni mojego ojca. Nigdy nie miałam możliwości przebywać w tej części jego domu. Rozejrzałam się po ogromnym pomieszczeniu, które przedzielone było półścianką z drewnianych listew. W pierwszej części znajdował się minisalon z kominkiem, dopiero dalej była część sypialna. Ruszyłam w tamtą stronę i przez szpary między listwami dostrzegłam mojego ojca. Zamarłam. Zatrzymałam się na chwilę. Oddech ugrzązł mi w gardle.
— Mówiłem, że to mało odpowiedni moment — poczułam na ramieniu dłoń Liama.
— Czy on…? — wydusiłam z siebie, widząc jedynie… wielkie pamiątkowe zdjęcie przedstawiające portret mojego ojca, oprawione w ramę, którego róg przeplatała czarna wstęga. Wokół stało mnóstwo kwiatów i świec.
— Kilka dni temu został zastrzelony — wyjaśnił Liam. — Jesteś potrzebna, by przejąć wszelkie formalności związane z firmą. Bez twojej zgody nic nie możemy zrobić.
— Zastrzelony?! — pisnęłam i odwróciłam się, by spojrzeć na Liama. — Jak to bez mojej zgody?! — dodałam, bo niczego nie rozumiałam.
— Usiądź, musimy poważnie porozmawiać — odpowiedział i wskazał na sofę pod oknem.
Nie byłam w stanie zrobić kroku, więc Liam mnie tam podprowadził. Podał mi też szklankę wody i położył na stoliku teczkę. Tę samą, którą chciał mi wręczyć wtedy, w szpitalu.
— Co to jest? — wydusiłam z siebie.
Patrzyłam raz na Liama, raz na teczkę, a raz na zdjęcie ojca.
W głowie miałam totalny mętlik.
— Powiem w skrócie, bo to skomplikowane — Liam usiadł obok mnie. — Według ostatniej woli twojego ojca zostałaś właścicielką całej jego firmy, ale musisz wyrazić na to zgodę.
— C-co?! — aż wstałam. — Jak? Przecież… — głos mi zadrżał.
— Wszystko jest w testamencie. Twój ojciec zaznaczył, że po swojej śmierci wszystko przekazuje tobie, ale warunkiem, byś otrzymała odpowiednie profity, jest to, że musisz kontynuować jego działalność.
— Ale ja się na tym nie znam, ja tylko… — spojrzałam na Liama. — Przecież byłam tylko narzędziem w jego rękach. Nie mam kontaktów ani odpowiedniej reputacji. Wszyscy najważniejsi klienci wiedzą, po co byłam potrzebna ojcu!
— To nie ma znaczenia, Blaire. Działalność twojego ojca wychodzi poza granice, o których wiesz. Muszę cię w to wprowadzić — powiedział poważnie, a ja pokręciłam głową, bo przecież doskonale wiedziałam, co ma na myśli.
— Nie, ja nie chcę nic wiedzieć! — spanikowałam.
Wydawało mi się, że jeśli oficjalnie się niczego nie dowiem, to mi się upiecze i nie będę musiała tego wszystkiego znosić.
— Jeśli nie przejmiesz firmy, zostaniesz z niczym — dodał poważnie.
— Jak to z niczym? Mam jakieś oszczędności!
— Gdy zaginęłaś, twój ojciec przejął wszystkie twoje konta. Próbowaliśmy ustalić, gdzie jesteś; myśleliśmy, że uciekłaś. Nie masz nic, Blaire. Na twoich kontach nie ma ani jednego dolara — wyjaśnił.
— To jakiś żart. Nikt w tej branży mnie nie szanuje, bo byłam zwykłą panną do wynajęcia. Jak mam teraz stanąć na czele firmy ojca i dyrygować tym wszystkim?!